poniedziałek, 17 maja 2010

od wzgórz

kiedy budzi się rano wygląda bardzo wzniośle. a cera blada jak ściana, pusta, biała, duża i jednorodna. wychodzi z domu i idzie na wzgórza. a włosy jej są malownicze. postrzępione, szorstkie i bujne. i niespokojnie idzie na wrzosowiska.

od morza ktoś woła, a może to wiatr złowieszczo pojękuje. zapowiada burze. odwraca głowę. chyba ktoś woła. od morza. zza morza.
skowronek zapuścił się w mętną dolinę. czy zginie?
na horyzoncie pusto. równo i gładko leży ziemia otrawiona. horyzont jest piękny, spokojny i trwały.

odwraca się znów do morza. czy to ona czy morze takie dostojne? skąd przyszły te fale? te zmarszczki na czole? skąd te huki, te chmury? te oczy zmrużone? co? gdzie? znowu ktoś woła?
odwraca się do wrzosów. morze staje. chmury odchodzą. znów ktoś woła. od wzgórz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz